niedziela, 23 listopada 2014

Zmiana adresu bloga.

W końcu udało nam się przenieść bloga na nasz własny zakątek w internecie. Postanowiliśmy dodać kilka nowych działów, a także zmieniliśmy szatę graficzną. Mamy nadzieję, że będzie Wam się taka odsłona podobać. 

Serdecznie zapraszamy do naszego małego królestwa, a w między czasie już na bieżąco będziemy tworzyć kolejne wpisy. 




p.s. Od tej pory szukajcie nas tylko pod nowym adresem. ;)



środa, 5 listopada 2014

Od czego się uzależniliśmy w Gruzji, czyli jak zrobić chinkali?

Zapraszamy na chinkali - łatwość w przygotowaniu poprawi Wam humor przed obiadem! :)

http://wwww.studentwpodrozy.pl/Chinkali/

Wystarczy kliknąć w link. ;)
 


P.S. Strona jeszcze nie jest do końca gotowa, ale cały czas nad nią pracujemy. :)

piątek, 31 października 2014

Niespodzianka!

Szanowni Wszyscy!

To dla Was nie odzywamy się od około 2. tygodni. To dla Was pracujemy nad naszą nową odsłoną, próbujemy skompensować wszystkie wiadomości, które posiadamy. Chcielibyśmy także zebrać wszystkie nasze triki w jedną całość, aby i Wam, i nam łatwiej, taniej, sympatyczniej się podróżowało. :)

W między czasie powstają kolejne posty dotyczące naszej ostatniej, gruzińskiej wyprawy, a także szykujemy się do kolejnego - grudniowego wojażu (kto zgadnie gdzie?). :)

Efekty naszej pracy możecie pooglądać TUTAJ (www.studentwpodrozy.pl).

Za wszelkie uwagi w postaci komentarzy, mail'i (gdzieoczyponiosa@gmail.com, podroze@studentwpodrozy.pl) czy wiadomości na facebook'u (www.facebook.com/studentwpodrozyblog) będziemy bardzo wdzięczni. Każda Wasza wskazówka bądź pstryczek w nos będzie nieoceniona i pomocna.

Serdecznie pozdrawiamy,
Natalia i Łukasz!




czwartek, 16 października 2014

Gruzińska Droga Wojenna początkiem poznawania tego, co nieznane i upragnione.



Czas trwania podróży:                                   26.09.2014 – 05.10.2014
Sposób podróżowania:                                  tanie linie lotnicze WizzAir + PolskiBus + marszrutka + pociąg
Koszt biletów:                                               260 zł/1 os. (WAW – KUT – WAW)
                                                                       PolskiBus 22 zł (POZ – WAW – POZ)
Łączny koszt wyjazdu:                                  ~ 757 zł
Waluta                                                           1 GEL (lari) ~ 1.88 PLN (1 lari = 100 tetri)

Gruzja stała się naszym marzeniem, a na jego spełnienie czekaliśmy rok od zakupu biletów. Za cel obraliśmy sobie ludzi, historię, kulturę – chcieliśmy zobaczyć prawdziwe, gruzińskie piękno, a także poczuć smak i zapach supry. Mieliśmy nadzieję na miejsce u boku tamady oraz opowieści okraszone wielką radością i ogromnym smutkiem. Posiadaliśmy czas na przebycie setek kilometrów poprzeplatanych ludźmi z bagażem doświadczeń oraz malowniczymi, górskimi szlakami. Chcieliśmy poczuć się jak w domu, spróbować „prawdziwej cząstki” kraju dumnego i niezłomnego. Dostaliśmy wszystko, a nawet więcej, ale czy było warto wyruszyć w tę drogę?
 
Szczęśliwa krowa czasu i kilometrów nie liczy.

czwartek, 9 października 2014

Trasa z Bratelli do Preikestolen, czyli jak wylać z siebie 7. poty!


Po przespanej nocy w towarzystwie szumiącego wodospadu (działał idealnie na spanie po ciężkim dniu) wybraliśmy się promem z Lysebotn do Bratelli za cenę 65 NOK. Podróż szybka, bezproblemowa, a do tego towarzyszył nam wschód słońca, ponieważ prom odpływał o godzinie 7:00 z przystani w Lysebotn. Wspaniałe widoki i refleksy słoneczne pojawiające się na fiordach nastawiły nas od razu pozytywnie do całego świata! Odbijające się wzniesienia klifów w tafli krystalicznie czystej wody to było to wszystko, czego nam było potrzeba po nocy w namiocie!

czwartek, 18 września 2014

Być wolnym jak ptak lub… jak owca w Norwegii! Kjeragbolten!

            Trasa z Lysebotn (przystań) do restauracji, z której zaczyna się wyprawę na Kjerag (czyt. Cierag, Sierag) łatwa nie jest. Patrząc z góry widzimy węża – 6 km trasy, 600 m wzniesienia. Na pewno nie polecamy spaceru tą drogą. Jedno, że można się nieźle spocić, a po drugie to nikt nie chciałby mieć połamanych kości, prawda? Droga jest niesamowicie wąska, stroma, a dodatkowo na jednym jej odcinków z widokowej trasy zamienia się w tunel wydrążony na głębokość 500 m w głąb skały. Łapcie stopa bez skrępowania – dobrzy ludzie Was podwiozą, a jednocześnie będziecie mogli się napawać widokami, jako pasażerowie. Należy jednak podkreślić, że Lysebotn jest miejscowością z domkami letniskowymi. Ruch jest bardzo mały, więc polecamy łapanie stopa już na promie, ponieważ jest to miejscowość czysto turystyczna, umożliwiająca dotarcie na Kjerag. Nie zapomnijcie wręczyć kilku krówek (najlepiej ciągutek) bądź pawełków w ramach podziękowania. ;)

Upragniony cel, a dokładniej szlak do niego prowadzący.

wtorek, 16 września 2014

Jak spakować cały swój dobytek w plecak?

Poniżej prezentujemy sposób na pakowanie plecaka. Wizja taniego podróżowania w dużej części opiera się na lotach z małym bagażem podręcznym, który zawsze ma swoje, dokładnie określone wymiary (informacja dostępna na stronie przewoźnika w regulaminie). Ograniczenie rozmiaru bagażu skazuje nas na zabranie w podróż tylko najpotrzebniejszych rzeczy i jednocześnie na nocowanie w hostelach. No cóż, powyższe stwierdzenie nie musi być prawdą, a poniżej pokazujemy, jak zmieścić w bagaż podróżny cały dom i termos. Naszym celem jest zabranie każdego pokoju: sypialni, kuchni, łazienki, spiżarni oraz garderoby. Pokój gościnny natomiast będzie czekał w każdym zakątku świata po wyjściu z rezydencji, a przyjmowanie gości dzięki temu zyska unikalny klimat. Czasami goście będą się wpraszać na obiad i pozostanie nam ugoszczenie ich w rajskich warunkach!

Widok z rezydencji.

poniedziałek, 8 września 2014

Norweskie fiordy i Norwegowie – trasa z Sandnes do Lysebotn.


  

Czas trwania podróży:                    03.09.2014 – 07.09.2014
Sposób podróżowania:                    PolskiBus, WizzAir, prom
Koszt biletów:                                   36 zł/1 os. (POZ – GDN - POZ) PolskiBus
                                                           78 zł/1 os. (GDN – SVG – GDN)
Łączny koszt wyjazdu:                    284 zł/1 os.
Waluta:                                             1 NOK (korona norweska) ≈ 0.53 PLN       

            Jeśli nie masz pomysłu na wypad kup bilety – kup je tam, gdzie znajdą się tanie połączenia, niekoniecznie musi być ciepło, ale co z planem? Plan wymyśli się później – jeśli masz magiczną karteczkę (do krainy czarów) z swoim imieniem i nazwiskiem to wszystko musi potoczyć się wyśmienicie, tym bardziej, że czekać będzie na Ciebie nieznane. Masz bilet, wiesz gdzie lecisz, ale niekoniecznie nie wiesz po co? Tak czy inaczej – przyda się waluta, która będzie potrzebna do przeżycia. W ten sposób udało nam się zdobyć 500 koron norweskich, czyli ok. 250 złotych w jednym papierku! Przerażające? A skąd! Musisz tylko dobrze pilnować jednego kawałka papieru więcej. I już. ;)


Miesięczna opłata za miejsce w akademiku w Polsce lub obiad w Norwegii (z deserem). ;)

sobota, 30 sierpnia 2014

Londyn: angielskie lato, +10 stopni i nie pada!

Na każdej pocztówce czy mapie znajdują się trzy symbole: czerwona budka telefoniczna, piętrowy autobus oraz Tower Bridge. Z czerwoną budką w tej chwili są problemy (jest ich coraz mniej), czasami minie Was na ulicach Londynu charakterystyczna taksówka, a Tower Bridge? Najsłynniejszy most nadal stać będzie, ponieważ jest bardzo dobrym rozwiązaniem logistycznym. Stolica Anglii potrafi rozczarować i wcale taka „sweet&love” nie jest, natomiast na niektóre przybytki można patrzeć z przymrużeniem oka. ;)

Próba wtopienia się w tło drzwi na Theed Street. ;)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Sposoby pakowania: ODZIEŻ


Poniżej przedstawiamy dwa ciekawe sposoby na spakowanie odzieży. W zależności od sposobu podróżowania warto stosować jedną ze sztuczek, a na pewno należy je poznać. Pozwalają zaoszczędzić sporo miejsca w plecaku oraz każdy z tych sposobów ma dodatkowe atuty.

Przykładowo pakujemy 5 koszulek oraz taką samą liczbę bielizny. Masy torby niestety nie zmniejszą, ale …

niedziela, 17 sierpnia 2014

Sposoby podróżowania: SAMOCHÓD

Największym atutem podróżowania samochodem jest elastyczność. Kierunek, trasa, liczba postojów, czas wyjazdu oraz ilość bagażu są parametrami, którymi można dowolnie manipulować i dostosować do aktualnych potrzeb. Mniej swobodnie, ale nadal w dużym zakresie można regulować koszty podróży, zazwyczaj kosztem czasu lub komfortu. Warto, więc spędzić troszkę czasu planując samą trasę przejazdu niż tylko w ostatnich godzinach rzucić okiem na mapy i wprowadzeniem danych do GPS’a. Podróż samochodem wprowadza także kilka niedogodności, chcemy w tym artykule pokazać, na co zwrócić uwagę i czego się wystrzegać planując przemieszczanie się drogą lądową.

Mapa płatnych autostrad i dróg ekspresowych w Europie. 

sobota, 9 sierpnia 2014

Doba w Londynie, czyli dlaczego warto wyjeżdżać na 1 dzień.

Czas trwania podróży:                                   17.03.2014 – 18.03.2014
Sposób podróżowania:                                  WizzAir + bus
Koszt biletów:                                               118 zł/1 os. w obie strony (POZ – LTN – POZ)
                                                                        autobus z Luton do centrum Londynu: 4 ₤
Łączny koszt wyjazdu:                                  150 zł

            Cały wypad rozpoczął się od porzucenia auta w okolicach Ławicy i lekkiego truchtu w celu zdążenia na samolot – było dobrze przed 7 rano. Lot niczego sobie – standardowo nic z niego nie pamiętam, ponieważ załącza mi się tryb spania. Po wylądowaniu wsiedliśmy w busik, na który wcześniej zakupiliśmy bilety (TUTAJ). Koszt przejazdu z Londynu Luton do centrum wyniósł 2 w jedną stronę – wylądowaliśmy na Baker street.

            SherlokaHolms’a pełno na ulicach w postaci barów, bibliotek czy wystaw. Wszędzie wszędobylska fajka i czapeczka, ale dobry symbol to źródło świetnej reklamy miasta. Jednego, czego nie można snobistycznemu Londynowi odmówić to mnóstwo ptactwa różnego rodzaju. Żurawie, kaczki, łabędzie to element nieodłączny każdego parku. Udało nam się również uchwycić wyjątkową, niezwykłej urody wiewiórkę pałaszującą coś dobrego, ale wracając do zwiedzania…

Niezwykłej urody wiewiórka w James Park.

sobota, 2 sierpnia 2014

„Beauty-peszt” nocą.

Zjednoczenie 1873 roku trzech potężnych miast: Budy, Óbudy oraz Pesztu, leżących nad Dunajem (bez okolicznych wiosek) pozwoliło na stworzenie ogromnego ośrodka miejskiego.

Budapeszt jest „beauty” i „pretty” pod warunkiem, że uda Ci się ruszyć w godzinach późnych, popołudniowych, a tym bardziej nocnych. Miasto i jego główne zabytki są wspaniale podświetlone, zachowana została otoczka wielkiej, bogatej aglomeracji, która ginie za dnia. W promieniach słońca zauważalne są wszędobylskie kawałki plastiku, papierki, wysypujące się kosze na śmieci i ogólny nieład, i chaos. Tak czy inaczej – polecam Ci „Beauty-peszt” nocą, ponieważ ma swój charakter, zadziorny pazur i klimat. Wyczuwa się wielkość tego miasta, zachwycają …

czwartek, 24 lipca 2014

Triki samolotowe, czyli jak oszukać system!

W tym poście chcemy zamieścić 18 trików związanych z tanim lataniem. Większość z nich jest dość mocno rozpowszechniona, a niektóre wręcz są obiektem dowcipów. I słusznie, bo kto nie uśmiecha się na myśl o ubiorze na cebulę bądź przewożenia kilograma ogórków. Inne powstały w wyniku walki z limitami stawianymi przez przewoźników. Nie wszystkie stosowaliśmy na własnej skórze, ale myślę, że warto o nich wspomnieć.

1.      WizzAir - discount Club

            Członkostwo w klubie jest opłacalne często już przy pierwszym locie. Roczna przynależność do klubu kosztuje 139 zł i nie wymaga żadnych formalności. Członkostwo upoważnia nas oraz do 9 osób towarzyszących (na tej samej rezerwacji) do tańszych biletów o 45 zł za lot. Członkostwo uaktywnia się od razu, dlatego już przy zakupie pierwszych biletów można cieszyć się obniżką. Dodatkowo WizzAir oferuje specjalne oferty tylko dla członków klubu.

            Przykład:

            Lot Poznań - Glasgow kosztuje standardowo 79 zł (ze zniżką 39 zł) i powrót 159 zł (114 zł). Jeżeli lecimy z osobą towarzyszącą to całkowity koszt wynosi normalnie 2 x 79 + 2 x 159 = 476 zł lub ze zniżką (korzystniejsza opcja) 2 x 39 + 2 x 114 + 139 = 445 zł. Oszczędzamy 31 zł już na pierwszym locie, a przykolejnych odchodzi koszt wykupu członkostwa. Zniżki przysługują przez okrągły lot dla wszystkich osób lecących na rezerwację członka klubu. Jeżeli leci więcej osób lub często się samemu podróżuje to członkostwo jest praktycznie podstawą. Wadą jest fakt, że zostajemy przywiązani mentalnie do przewoźnika - „bo już wykupione”.  

2.      Ryanair – przewalutowanie

niedziela, 20 lipca 2014

Perła Dunaju, czyli jak prezentuje się obecnie Budapeszt?



Czas trwania podróży:                    27.02.2012 - 01.03.2012
Sposób podróżowania:                    WizzAir
Koszt biletów:                                   48zł
Łączny koszt:                                   210zł
Waluta:                                             1 HUF (forint) 1 PLN – ok. 75 HUF

            Budapeszt był podobno najbardziej rozwijającym się miastem za czasów Związku Radzieckiego. To tam miały się odbywać największe imprezy kulturalne, a jednocześnie miało ono wydźwięk wielkości i bogactwa. Taką wersję usłyszałam od mojej mamy i należało te informacje dobrze/na własnej skórze sprawdzić. Czy Budapeszt po ponad 20 latach jest nadal pięknym miastem? Czy warto zwiedzać metropolię, która powstała po złączeniu aż 23 okolicznych miejscowości?

Umożliwił nam to Wizz, oferując przeloty poniżej 50 zł. Szybka decyzja, 5 osób chętnych, bilety kupione, gdy za oknem jeszcze głęboka zima. Spojrzenie na lokalizację lotniska – jest dobrze, lokalny autobus E200, sprawdzamy ceny przejazdów i znów miła niespodzianka. Bilet grupowy do 5 osób na 24 godziny za 3100 Ft (dzisiaj 3300 Ft). Rewelacja! Zaraz, zaraz, ale czym można jeździć? Metro, tramwaj, trolejbus, autobus, kolejką zębatą, statkami, a nawet koleją. Jakby znowu była gwiazdka. 

            Budapeszt mieści się nad Dunajem, czyli drugiej, co do długości – po Wołdze – rzece w Europie. Woda oczywiście za czysta i pachnąca w takim miejscu nie jest, a także nie zachęca do kąpieli, ale nie tylko podróżujemy po to, aby swoje „cztery litery” moczyć. ;) Natomiast, jeśli szukasz mocnych wrażeń to serdecznie polecam ichnie metro – przeniesiesz się w czasoprzestrzeni jak i my, jeśli wylądujesz wystarczająco późno. Budapeszt ma najstarsze metro w Europie kontynentalnej, zbudowane pod koniec XIX wieku. Po wejściu do rozklekotanego wagonika wypaćkanego z każdej strony poczułam się jak w kiczowatym horrorze. Ludzie byli smętni, nikt ze sobą nie rozmawiał, z sufitu zerkała na nas lampa oświetlając nas żółtawym światłem (taka jak w starych holendrach w Poznaniu), a w środku hulały podmuchy wiatru. Początek wyprawy był iście intrygujący!

       Dotarliśmy do hostelu, który wyniósł nas 23 zł za osobę. Po krótkim, wieczornym spacerze i świadomości, że po raz drugi (dopiero!) podróżujemy „na własną rękę” postanowiliśmy się wyspać, a poznawanie tego miejsca organoleptycznie rozpocząć dnia kolejnego od samego rana.

środa, 16 lipca 2014

Sposoby podróżowania: SAMOLOT

Przemieszczanie się samolotem jest najszybszym i w ostatnich latach bardzo tanim sposobem podróżowania. Pozwala na pokonanie znacznych odległości, dostarczając jednocześnie kilka dodatkowych wrażeń oraz widoków niedostępnych z poziomu ziemi. Tanie latanie wiąże się jednak z kilkoma ograniczeniami. Chcąc podróżować maksymalnie tanio zazwyczaj trzeba zrezygnować z komfortu i tak też się dzieje podczas lotów. Kosztem ceny rezygnujemy z posiłków w trakcie lotów, wygodnego miejsca, lądowania na głównych lotniskach oraz z bagażu nadanego. W porównaniu z tradycyjnymi liniami lotniczymi, linie niskobudżetowe wprowadziły szereg innych niedogodności, ale dopóki nie wprowadziły miejsc stojących jesteśmy w stanie je zaakceptować, bez zmrużenia oka. Chociaż jakby miejsca stojące gwarantowały jeszcze niższe ceny…



wtorek, 15 lipca 2014

Berlin - Porto - Berlin już za ok 200 zł w obie strony!

Szybka odpowiedź Ryanair, bilety do Porto już od 50 € łącznie w obie strony. Rozkład dostępny do końca marca. Bezpośrednio na  lotnisko Berlin Schönefeld można się dostać z Simple Express  lub PolskimBusem już od 2zł.



To będzie dobry sezon :)

sobota, 12 lipca 2014

Człowiek człowiekowi wilkiem, a kiwi kiwi... Kiwi! (Izrael - Palestyna)

„Palestyna jest stale wymyślana na nowo – z katastrofalnym skutkiem dla jej rdzennych mieszkańców. Dla kartografów i dla podróżników opisujących ten kraj w obszernej literaturze podróżniczej liczył się nie on sam i jego realni mieszkańcy, tylko utwierdzenie czytelników w ich poglądach religijnych lub politycznych.”

Raja Shehadeh „Palestyńskie wędrówki”

Granica między Autonomią Palestyńską, a Izraelem jest zarazem granicą kulturową, religijną, wolności i równości. Takie spojrzenie na kwestię bliskiego wschodu zmusza człowieka do wyboru, po której stronie stoi i z którą stroną się utożsamia. Moim zdaniem granica sama w sobie nie dzieli na dwa obszary, ale jest miejscem spotkania, gdzie w sposób niezaburzony oba światy mogą koegzystować.

            Codzienne spotykanie przedstawiciela obcego narodu pobudza do rekonstrukcji poglądów, dostrzeżenia w nim człowieka, bo zdecydowanie łatwiej jest nienawidzić całego narodu lub grupy społecznej niż jednostkę mijaną na ulicy. Z tego powodu w Jerozolimie można liczyć na większą wyrozumiałość i bardziej umiarkowane poglądy nacjonalistyczne. Nasz host całkiem otwarcie mówił, że Izrael okupuje Palestynę i on nie jest z tego dumny. Zachęcał nas do spotkania z kulturą muzułmańską. Możliwa jest jeszcze inna droga, którą reprezentują ortodoksyjni Żydzi. Starają się za wszelką cenę nie widzieć nic i nikogo. Są grupą łatwo rozpoznawalną, ponieważ zakładają tradycyjne stroje: czarny płaszcz (chałat) z wystającymi frędzlami (cicit) oraz czarne nakrycie głowy. Zawsze, nawet w 30-kilku stopniowym upale. Początkowo stanowili oni zaledwie mały odsetek społeczeństwa, natomiast za sprawą wysokiego przyrostu naturalnego oraz specjalnych przywileji, chociażby w postaci zwolnienia ze służby wojskowej powodują, że odsetek ten w chwili obecnej wynosi około 10%. Izolacja ich także nie pozwala im pracować, studiują całe dnie Torę, bądź uczą się w specjalnych szkołach (Jesziwa, Kolelżyjąc z zasiłków oraz zarobków żon. Należałoby jeszcze wspomnieć o koszerności, ale mimo najszczerszych chęci i przeczytaniu kilku artykułów temat ten jest dla nas cięgle niezrozumiały. Dla zachęcenia Ciebie do poszukania samemu odpowiedzi nadmienię, że wykręcane są żarówki z lodówek, windy nie jeżdżą w szabat, a nawet występuje koszerny internet.


Wizz zaktualizował siatkę połączeń!


WizzAir zaktualizował właśnie siatkę połączeń, więc jest to najlepszy moment na poszukiwanie tanich lotów.


Pojawił się szereg dobrych cen, w szczególności do Gruzji. Przeloty można wykupić poniżej 200zł!

Możliwe loty po całej Europie za niewielkie pieniądze, przykładowo około-walentynkowa podróż do Paryża za 88zł :


Członkostwo Wizz Discount Club kosztuje około 140zł, członek klubu może zabrać na swoją zniżkę 10 osób, więc często już przy jednym przelocie opłaca się zapisać.

Więcej szczegółów dotyczących wyszukiwania okazji pojawi się wkrótce w zakładce „planowanie podróży”. 

wtorek, 8 lipca 2014

Jerozolima - miasto obdarte ze swej świętości.

Czas trwania podróży:                     09.06.2014 – 14.06.2014
Sposób podróżowania:                     SimpleExpress, WizzAir, autostop
Koszt biletów:                                  196 zł/1 os. (POZ – VNO – TLV – KTW - POZ)
Łączny koszt:                                   ok. 450 zł z noclegami, jedzeniem, transportem
                                                          (200zł/1 os. Izrael)
Waluta:                                             1 NIS (nowy szekl izraelski) ok. 0.88 PLN

                  Kolejnym etapem naszej wycieczki była Jerozolima. Po małej ucieczce z mieszkania Nadava (nie chcieliśmy go budzić) przedostaliśmy się na dworzec autobusowy. Warto mieć przy sobie już wymienione pieniądze, ponieważ w okolicy nie ma kantoru. Pamiętajcie, że wejście do banku, dworca autobusowego lub innego budynku publicznego wiąże się z kontrolą i bramkami podobnymi do tych na lotniskach. Koło takich miejsc zawsze kręcą się żołnierze z bronią – nikt z miejscowej ludności na nich nie reagował, ale dla mnie to „zjawisko” było nieco dziwne i niecodzienne. W izraelskiej armii każdy mężczyzna musi ­­spędzić 3 lata, a kobieta 2, więc zdążyli się przyzwyczaić. Po zakupie u kierowcy dwóch biletów w cenie 17 złotych za 1 osobę do Jerozolimy mogliśmy ruszać.
                           


            Krajobraz zaczął się diametralnie zmieniać – pojawiły się skały, piasek i wyjątkowe, malownicze domki porozstawiane w dolinach. Cała podróż trwała ok. 40 minut, a naszymi towarzyszami byli młodzi rekruci – podróżowali albo ze swoimi dziewczynami albo z karabinami. Wygląda na to, że można przywyknąć do takiego obrazka. Po przyjemnej podróży w klimatyzowanym autobusie wysiedliśmy blisko ulicy Yafo. Udaliśmy się bezpośrednio do naszego kolejnego hosta – Matan’a porzucić bagaż. Szczerze będę polecać ten hostel – wszystko mieliśmy, czego potrzebowaliśmy w wyjątkowo przystępnej cenie. Jeśli szukacie namiarów to macie je tutaj. Człowiek niezwykle sympatyczny i kontaktowy, który później zaskoczył nas jeszcze bardziej. ;)

wtorek, 1 lipca 2014

Dziwny Chińczyk na nieznanym zachodnim brzegu Azji, czyli kogo i kiedy spotkaliśmy w Tel Avivie?

Czas trwania podróży:                      09.06.2014 – 14.06.2014
Sposób podróżowania:                      SimpleExpress, WizzAir, autostop
Koszt biletów:                                  196 zł/1 os. (POZ – VNO – TLV – KTW - POZ)
Łączny koszt:                                    ok. 450 zł z noclegami, jedzeniem, transportem (Izrael + Wilno)
                                                          (200zł/1 os. Izrael)
Waluta:                                             1 NIS (nowy szekl izraelski) ok. 0.88 PLN

            A dlaczego w ten sposób? Bo okazało się, że bilety do Tel Avivu tańsze były z Wilna niż z Polski! Żal było nie skorzystać (same bilety lotnicze kosztowały 130 zł)! Po wylądowaniu czekała nas jeszcze masa czekania i pytań… Można się poczuć obco i niekomfortowo, ale coś za coś, prawda? Przed wylotem w Wilnie mieliśmy 2 kontrole: standardową i osobistą (nieco żałowałam, że nikt nie chciał oglądać dirty clothes). Trzecią przed samym wejściem na pokład, natomiast po przylocie należało podejść do bramek i ładnie, acz spokojnie się uśmiechać. Trzeba się przygotować na:

„- Po co tutaj przyjechaliście? Gdzie będziecie przebywać?
- Macie bilety powrotne? Tak? To pokażcie…
- Kupiliście już jakiś nocleg? Gdzie będziecie spać? Znacie tych ludzi? Macie potwierdzenie przelewu?
- Na jak długo? Dlaczego tak krótko?
- Bo Pani kraj jest bardzo drogi, a my jesteśmy studentami…
- No tak, wiem… Proszę iść.”

   Pani spuściła wzrok i lekko się uśmiechnęła.

            Po wstępnym powitaniu – i co ważne! – poproszeniu o przybicie pieczątki na osobnej karteczce zostaliśmy miło zaskoczeni! Okazało się, że Izrael wydaje osobną karteczkę z wizą (pilnować jak oka w głowie! jeśli zgubisz to jedyny moim zdaniem poprawny kierunek to ambasada), a to oznacza, że mamy pusty paszport! Czy to ma znaczenie? Jeśli chcesz wjechać do jakiegokolwiek kraju muzułmańskiego, a masz wbitą pieczątkę z Izraela to nie zdziw się, jeśli Cię tam nie wpuszczą i będziesz musiał nocować na lotnisku u boku nieprzyjemnych ochroniarzy. Dlaczego? Ano dlatego, że Izrael z resztą świata muzułmańskiego się nie lubią.
Odsyłam do „Dziennika czasu okupacji” R. Shehdeh’a.

            Jeśli mieliśmy zacząć podróżowanie autostopem to oczywiście nie w kraju wysoko rozwiniętym, gdzie każdy jest niezależny i podkreśla swoją pozycję w znaczący sposób. Podróżować za free jest łatwo, wystarczy większy kawałek kartki (np. A3), pisak i kreatywność. Z lotniska, które zachwyciło nas palmami i bardzo jasną, lekką architekturą musieliśmy przedostać się do Ramat Gan – jakieś 20 km.

            Jak łapać stopa?

            Z przekonaniem, uśmiechem na twarzy, kreatywnie domalowując słoneczko, uśmiech, palmy bądź samolot, jeśli zmierzasz na lotnisko i mając na głowie kapelusz papierowy za dychę, by wyglądać jak prawdziwa diva! Jeśli tak łapiesz stopa to bądź pewny, że nie zatrzyma się matka, ojciec i dwójka dzieci! Do swojego auta weźmie Cię człowiek po przejściach, taki, który korzystał z tego rodzaju podróżowania, normalny. Taki, który opowie Ci co masz zwiedzić, gdzie i za ile, a jak za darmo, a także taka osoba, która zupełnie za nic będzie chciała poszukać Twojego adresu i wysadzić Cię pod samymi drzwiami. I nam się trafił ewenement w postaci Chińczyka/Koreańczyka/Japończyka? Generalnie wschodnie klimaty nam się trafiły, a czekaliśmy ok. 15 minut. Zawiózł nas 1.5 km od miejsca naszego spania u Nadava (Nadav – regards! J), nic za to nie chciał, a w dodatku nas przepraszał, że nie dowiezie nas pod mieszkanie, ponieważ… Nie wiedział, w którym dokładnie miejscu ma nas porzucić.

Stop w Izraelu działa wyśmienicie!


            Nigdy nie byłam w Chicago czy Waszyngtonie, ale gdybym miała być to właśnie tak mogłabym się poczuć – pierwszy raz w życiu miasto mnie przytłoczyło… Wysiadamy w centrum, same wieżowce, droga pięciopasmowa, wszystko rozbudowane, a miejscowi ludzie sami mieli problemy, żeby odnaleźć się na mapie. Punktem startowym była ulica Jabotinsky. Trafiliśmy do miasta na miarę Nowego Jorku mającego zaledwie 110 lat! Na pierwszy rzut oka bardzo modernistyczne, nowoczesne, przerażające.

wtorek, 24 czerwca 2014

Co zwiedzić w Wilnie/Trokach, czyli co słychać u naszych wschodnich sąsiadów?

Czas trwania podróży:                       09.06.2014 – 10.06.2014
Sposób podróżowania:                       SimpleExpress
Koszt biletów:                                     65 zł/1 os. w jedną stronę (POZ – VNO)

           
Po 8 godzinach spędzonych w PolskimBusie już wiedzieliśmy z czym przyjdzie nam się zmierzyć, więc 14 h jazdy nie było straszne dla nas. Tym bardziej, że SimpleExpress i dobra cena biletu z Poznania nas przekonały. Komfort większy niż w PB – więcej miejsca na nogi (a w zasadzie: w ogóle miejsce na nogi!), internet, możliwość oglądania filmów (Madagaskar 3 zaliczony!), ładna toaleta to same zalety. Prócz tego, że po 14 godzinach jazdy podczas wysiadania prawie nie zmarłam śmiercią tragiczną, ponieważ zapomniałam jak się chodzi i potrzebowałam kilku minut na powrót krążenia w wybranych partiach ciała to wszystko przebiegło pomyślnie. J
            Wilno, czyli stolica naszych wschodnich sąsiadów – na pierwszy rzut oka miasto biedniejsze, ale takie, w którym widać chęć rozwoju. Nie można zapomnieć, że trochę później po nas zaczęli się podnosić po ZSRR – w styczniu 1991 roku rozpętały się zamieszki, czołgi pojawiły się na ulicach. Knurkami są lity dzielące się na 100 centów; jest ciut drożej, ale tragedii nie ma (1 PLN ≈ 0.83 LTL).

Zatem pytanie brzmi: dlaczego warto przyjechać do Wilna?

Wilno to przede wszystkim zadbana Starówka, czyli klasyk. Jeśli klasyk to warto zobaczyć to, co opisywał nam mości pan Mickiewicz Adam (patriota zza granicy…). Mimo tego, że dla nas było to jedynie miejsce, z którego taniej mogliśmy dolecieć do … (to następnym razem;) to miło było popatrzeć na Plac Katedralny, z którego można wyjść na Wzgórze Gedymina, na którym to znajduje się Zamek Górny. Góra niewysoka, ale pozwala na rzucenie okiem na panoramę Wilna – bardzo ładnie widać dzielnicę z zabytkami, natomiast po drugiej stronie Wilii budują się biurowce/drapacze chmur, które dodają nuty nowoczesności temu miejscu.

Plac Katedralny dniem i…

… nocą.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Druga część czeskiej Pragi, czyli co warto zwiedzić.

            Jeśli mowa o tanim zwiedzaniu to wiąże się to jednocześnie z kosztami jedzenia i picia. W przypadku Pragi jest to sprawa łatwa i bezproblemowa, ponieważ nie trzeba zabierać hordy polskiego jedzenia z marketu – ceny w Pradze są porównywalne. W związku z tym skusiliśmy się na hranolky z smaženým sýrem, ale na zdjęcie ani frytki, ani najlepszy smażony ser, jaki w życiu jadłam się nie załapały. Zapach niesamowity, a smak… Dodatkowo należy przyznać, że Czesi mają świetne piwo, a kto nie jadł czekolady Studenskiej niech żałuje!

            Krzywe domki są wszędzie, ale ten jest wyjątkowy. Tańczący Dom znajdował się niedaleko naszego hostelu (26zł/os) na prawym brzegu Wełtawy w dzielnicy Nové Mĕsto. Jego nazwa bierze się z kształtu, z którego można wyczytać i dopatrzeć się sylwetki tańczącej pary. Zakładamy przy tym, że wygięty budynek to pani, a tańcem jest ogniste tango. 





            Praga to również wyspa Kampa, na której w przyjemnej atmosferze można spędzić chwilę czasu. Od Malej Strany dzieli ją Czarci Potok, czyli Čertovka – w zasadzie jest to mały dopływ Wełtawy. Nazywana Praską Wenecją dzięki kamienicom usytuowanym między Mostem Karola, a ujściem Czarciego Potoku. W zamierzeniu mają się tam odbywać romantyczne spacery zakochanych par o zachodzie słońca, ale miejsce na wyprowadzenie psa również się znajdzie. Na praskiej wyspie znajdują się trzy filary Mostu Karola, a zejść można na nią po kamiennych schodach. Istnieje również legenda o Moście Karola. Ponoć podczas rozpoczęcia budowy tego mostu, jako głównego składnika zaprawy używano białka jajek. I stoi do dzisiaj!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Inne spojrzenie na Pragę – miasto niezwykłych symboli.

Czas trwania podróży:                       12.05.2014 – 14.05.2014
Sposób podróżowania:                       PolskiBus
Koszt biletów:                                    21 zł/1 os. w obie strony (POZ – PRG – POZ)
Łączny koszt wyjazdu:                       ok. 120 zł

            Niedaleko nas też może być pięknie. W momencie, gdy pojawiła się informacja, że PolskiBus rzucił na stronę internetową nową pulę biletów po 1 zł + 1 zł opłaty rezerwacyjnej nie było czasu na tracenie czasu. Wiedeń za 16 zł niestety nam nie wypalił – coś się pokisiło z systemem rezerwacyjnym oraz możliwościami płatniczymi (a tym razem mieliśmy wystarczającą ilość pieniędzy na koncie;). Szczęście w nieszczęściu – na Pragę się rzuciliśmy. Nie straszna była nam wizja siedzenia na czterech literach ponad 8 h, ponieważ z rzeczy niezbędnych do zabrania były książki do czytania. Zawsze można również trenować smoki w głupiej grze. ;)
            Po dotarciu na dworzec główny w Pradze wymieniliśmy trochę złotówek i tutaj uwaga: lepiej wymieniać na obrzeżach niż blisko centrum bądź zabytków – można dużo stracić, bądź zyskać w zależności od tego, jak podejdziemy do tematu. Posiadając ichnie knurki, czyli korony czeskie można szaleć i poszukiwać Krteka. Pierwszym, przypadkowym punktem postojowym była synagoga z bardzo osobliwymi tabliczkami. Na każdej z nich znajdowała się pewna dziękczynna modlitwa bądź najzwyklejsze, ale szczere podziękowania „za coś”.




            Kontynuując odwiedzanie osobliwości czy też osobistości trudno nie przypomnieć sobie o kredkach, zabawkach drewnianych czy Kreciku. Dla mnie jest to fantastyczny symbol Czech – bardziej urzekający niż piwo. Każdy z nas chyba pamięta słynne „Ahoj!” i wynurzającego się ze swej norki gryzonia. Swoją drogą czeskie „Ahoj!” do tej pory nieźle wymawia pani Wondraczkowa. ;) Krecik kumpli, m.in. zająca i jeżyka. Do tej pory pamiętam jedną scenę, gdy Kret pił piwsko – prawdziwe czeskie piwo – z kumplami i koniec, końców urwał im się film. J Wspaniała bajka dla dzieci. ;) Dla mnie facet jest nieziemski i pozwoliłam sobie na zdjęcie z gwiazdą filmową.


 Warto zauważyć, że o Krecika się dba – stópki ma owinięte reklamówkami.

wtorek, 3 czerwca 2014

Słodkie ziemniaki, wzgórze Tibidabo, czyli cz. II Barcelony.

         Barcelona to również wzgórze Tibidabo, na którym znajduje się kościół Temple de Sagrat Cor, wieża telekomunikacyjna Torre de Collserola oraz amusement park, czyli lunapark. Z najwyższego szczytu w Serra de Collserola ukazują się spektakularne widoki na miasto i okoliczne wybrzeże.
Plan sprecyzowany, kierunek obrany, ale wycieczka zaczyna się dopiero, gdy opuszczamy turystyczną mapę Barcelony. Turystów zaczyna brakować i nawet bloki wydają się troszkę dzikie. Kontynuujemy nasz marsz na orientację do momentu, gdy zaczyna się wzniesienie.
Ten blok czyha na zwierzynę!

Początkowo niewinnie przez park, gdzie kanapki smakują wybornie. Dzielnice stają się skromniejsze, a na balkonach zwisają gacie w panterkę i inne spodnio podobne. Mapa się kończy, pogoda dopisuje, większość budynków jest pozarastanych wszelakiego rodzaju pnączami. Samochody brzydsze się pokazują, Hiszpanie coraz bardziej leniwi siedzą przy knajpkach i spijają kawę.

poniedziałek, 26 maja 2014

Barcelona, czyli trochę egzotyki na początek.


Czas trwania podróży:                      20.01.2014 – 24.01.2014
Sposób podróżowania:                     tanie linie lotnicze WizzAir
Koszt biletów:                                   128 zł/1 os. w obie strony (WAW – BCN – WAW)
Łączny koszt wyjazdu:                      ok. 350 zł

            Bilety do Barcelony „trafiły się” – z resztą jak zwykle – przypadkowo. Grunt to się nie poddawać, śledzić serwisy (zakładki), które udostępniają administratorzy stron wyszukujących tanich połączeń bądź „szperać” po wszystkich  możliwych terminach i kierunkach, które nam odpowiadają. W tym przypadku pomogło samozaparcie i odrobina szczęścia, które Łukasz posiada w nadmiarze. ;)
            Dobrze po 20 (i kilku przygodach z małym, płaczącym pasażerem) stanęliśmy na lotnisku w Barcelonie El Prat. Ciepły podmuch wiatru, uśmiechnięci opaleni ludzie to coś, co pomogło nam stanąć na nogi po wylocie z lodowatej Warszawy (uciekaliśmy przed -15ºC!). Miejsce idealne na skosztowanie łyka egzotyki…

„- Yyy…
- Widzę.
- Palmy!
- No…”
            Reakcja nie do podrobienia i bezproblemowo udało nam się załadować z tobołkami i lekką wałówką do autobusu linii 46 kursującego średnio co 15 minut do Plaza Espana (czas przejazdu: ok. 30 min.). Na bilet nie straciliśmy majątku (ok. 2 EUR), który zdobyliśmy u kierowcy. Więcej nie planowaliśmy wydawać, natomiast jeśli ktoś ma ochotę to zawsze może zainwestować w Aerobus 2, który bezpośrednio Was zawiezie do Plaza Catalunya (centrum miasta) i zuboży Waszą kieszeń o jakieś 6 EUR.
            Po dotarciu do naszego hostelu Paraiso Travellers Hostel rozpakowaliśmy tobołki i z miłym zaskoczeniem ruszyliśmy dalej. Hostel czysty, z kuchnią i możliwością gotowania, trzema łazienkami z gorącą wodą i łóżkami z ikei to standard aż ponad to, czego wymagaliśmy. Za 1 osobę za noc zapłaciliśmy (6€/noc)  i była to cena bardzo dobra w stosunku do dogodnej lokalizacji (Ronda de Sant Pau).

            Z samego rana wyruszyliśmy na podbój tego gorącego miasta! Styczeń w kalendarzu, a tu zamiast wróbli – kolorowe, rozwrzeszczane, ćwierkające papugi. Na pewno nie można powiedzieć, że się bały – dodam tylko, że bezczelnie konkurowały w poszukiwaniu ptasiego żarcia z gołębiami. Tylko przez chwilę przebiegło mi przez myśl, że celowo ustawiają swoje kupry, aby mi zrobić „przyjemność”, ale one są przecież takie ładniutkie… 
Zamiast wróbli – zielone papugi.

            Tuż po zdobyciu wybrzeża, kanapce przywiezionej z Polski i łyku wody skierowaliśmy się z największej i głównej ulicy Barcelony – La Rambli – w stronę Muzeum Morskiego, a następnie na wzgórze Montjuic. Fontanna Montjuic była niestety „nieczynna”, bo „zamknięte”. Po drodze spotkaliśmy starszych panów, którzy w milczeniu oddawali się grze w kule. Chłopaki 70+ miały i wigor, i zacięcie. Pétangue – bo tak ta gra się zwie – to tradycyjna gra francuska polegająca na rzucaniu z wyznaczonego okręgu metalowymi bulami (każda miała inicjały właściciela) w kierunku małej, drewnianej lub plastikowej kulki (średnica ok. 30 mm) nazywanej cochonnet, co po naszemu brzmi: prosiaczek. Generalnie każda partia składa się z kilku rozgrywek, a rozgrywka polega na dorzuceniu własnej kuli jak najbliżej prosiaczka. Można obrać również taktykę polegającą na wybiciu kul przeciwników z otoczenia tejże świnki, ale co kto lubi…