Czas trwania podróży: 12.05.2014
– 14.05.2014
Sposób podróżowania: PolskiBus
Koszt biletów: 21
zł/1 os. w obie strony (POZ – PRG – POZ)
Łączny koszt wyjazdu: ok.
120 zł
Niedaleko
nas też może być pięknie. W momencie, gdy pojawiła się informacja, że PolskiBus
rzucił na stronę internetową nową pulę biletów po 1 zł + 1 zł opłaty
rezerwacyjnej nie było czasu na tracenie czasu. Wiedeń za 16 zł niestety nam
nie wypalił – coś się pokisiło z systemem rezerwacyjnym oraz możliwościami
płatniczymi (a tym razem mieliśmy wystarczającą ilość pieniędzy na koncie;).
Szczęście w nieszczęściu – na Pragę się rzuciliśmy. Nie straszna była nam wizja
siedzenia na czterech literach ponad 8 h, ponieważ z rzeczy niezbędnych do
zabrania były książki do czytania. Zawsze można również trenować smoki w
głupiej grze. ;)
Po
dotarciu na dworzec główny w Pradze wymieniliśmy trochę złotówek i
tutaj uwaga: lepiej wymieniać na obrzeżach niż blisko centrum bądź zabytków –
można dużo stracić, bądź zyskać w zależności od tego, jak podejdziemy do
tematu. Posiadając ichnie knurki, czyli korony
czeskie można szaleć i poszukiwać Krteka.
Pierwszym, przypadkowym punktem postojowym była synagoga z bardzo osobliwymi
tabliczkami. Na każdej z nich znajdowała się pewna dziękczynna modlitwa bądź
najzwyklejsze, ale szczere podziękowania „za coś”.
Kontynuując
odwiedzanie osobliwości czy też osobistości trudno nie przypomnieć sobie o
kredkach, zabawkach drewnianych czy Kreciku.
Dla mnie jest to fantastyczny symbol Czech
– bardziej urzekający niż piwo. Każdy z nas chyba pamięta słynne „Ahoj!” i wynurzającego się ze swej
norki gryzonia. Swoją drogą czeskie „Ahoj!”
do tej pory nieźle wymawia pani Wondraczkowa. ;) Krecik kumpli, m.in. zająca i
jeżyka. Do tej pory pamiętam jedną scenę, gdy Kret pił piwsko – prawdziwe czeskie piwo – z kumplami i koniec,
końców urwał im się film. J Wspaniała bajka dla dzieci. ;) Dla mnie facet jest
nieziemski i pozwoliłam sobie na zdjęcie z gwiazdą filmową.
Okazałe drzewo pośrodku centrum.
Praga to przede wszystkim pokaźny i
zadbany Rynek Staromiejski niedaleko
Mostu Karola, na którym wystawiają
się artyści malarze, kreślarze i Ci bardziej hałaśliwi ze skrzypcami i
trąbkami. Zmierzyć się można z Praskim
zegarem astronomicznym o ogromnej urodzie. Przyznam, że przez kilka minut
gapiliśmy się jak sroka w gnat, tak nas on oczarował. Symboliki i tutaj można
się doszukiwać – na pierwszy rzut oka trudno zauważyć upływający czas, ponieważ
doszukujemy się tegoż czasu… Tracąc go!
Czeska
historia zawiera całkiem pokaźny epizod Husycki, który Sapkowski barwnie opisał
w Trylogii Husyckiej (A. Sapkowski, Narrenturm). Pomnik Jana Husa na rynku staromiejskim dumnie
podsumowuje nieudane krucjaty przeciwko czeskim heretykom i zupełnie to nie
kontrastuje z katedrą w tle.
„Koniec
świata w Roku Pańskim 1420 nie nastąpił.
Nie nastały Dni Kary i Pomsty poprzedzające nadejście Królestwa Bożego. Nie został, choć skończyło się lat tysiąc, z więzienia swego zwolniony Szatan i nie wyszedł, by omamić narody z czterech narożników Ziemi. Nie zginęli wszyscy grzesznicy świata i przeciwnicy Boga od miecza, ognia, głodu, gradu, od kłów bestii, od żądeł skorpionów i jadu węży. Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały.
Ale i tak było wesoło."
Nie nastały Dni Kary i Pomsty poprzedzające nadejście Królestwa Bożego. Nie został, choć skończyło się lat tysiąc, z więzienia swego zwolniony Szatan i nie wyszedł, by omamić narody z czterech narożników Ziemi. Nie zginęli wszyscy grzesznicy świata i przeciwnicy Boga od miecza, ognia, głodu, gradu, od kłów bestii, od żądeł skorpionów i jadu węży. Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały.
Ale i tak było wesoło."
Praga
jak każda inna stolica posiada Muzeum
Narodowe. Taki przybytek z definicji powinien reprezentować szeroko pojętą
kulturę (niekoniecznie bakterii), klasę, powinien posiadać aparycję i swoją
własną historię. Tak również było i tym razem. Budowla ogromna, dumnie
podpisana: Muzeum Narodowe. To, co
znajdowało się 10 metrów od kultu sztuki załączam na dolnym zdjęciu. Nie chcę
nikomu ubliżać, ale pachnie mi to starymi, niekoniecznie dobrymi czasami.
Kojarzy mi się z pewnym, podobnym budynkiem w Warszawie. Usytuowanie bardzo wymowne przy głównym placu miasta: placu Wacława.
Praga to
niezwykłe pomniki, na które czasami natrafia się przypadkiem, a czasami z
przerażeniem człowiek widzi „drugie dno”, które nie musi być dnem z
dziesięcioma metrami mułu. Wyszukanie iskierki, która ma nam coś przekazać jest
pasjonujące, ale okrycie prawdy wiąże się też z pewną nostalgią. Pod tym
względem jest to niezwykła stolica naszych południowych sąsiadów. Spacerując
Pragą nie zdziw się, gdy wejdziesz w świat gigantycznych grzybów bądź wiszących
ludzi. Za dnia to może jest śmieszne, ale mimo świadomości występowania takich
„urokliwych” delikwentów zastanawiałam się kilka razy podczas wieczornych
spacerów, czy aby na pewno nikt sobie „nie dynda” i nie odbiera życia.
Aby
spuentować dzisiejszą notkę przedstawię po kolei to, co wywarło na mnie
największe wrażenie…
MIEJSCE III
Mam
ogromny problem z interpretacją. Spacerujesz pięknym, zabytkowym miastem. Nie
walają się po nim śmieci, a ludzi są szczęśliwi; zabiegani, ale uśmiechnięci.
Idziesz, idziesz, a tu nagle wyrasta… No właśnie? Zszokowana kobieta w ciąży, która płacze? Która
rodzi?! Która ma jakieś problemy? Niektórzy interpretują ją jako striptizerkę.
Bardzo alternatywne zwiedzanie, a na pierwszy rzut kłania się odrzucenie i
obrzydzenie. David Černý
znów szokuje w
samym centrum Pragi. Artysta niezwykle kontrowersyjny, który pozwala na
dostanie się do łona kobiety, o czym świadczy nazwa „In Utero”. 6 metrowa rzeźba, której można zaglądnąć do środka…
MIEJSCE II
Twarz
– niespokojna, pełna napięcia buzia dziecka. Pierwsze, co wpadło mi do głowy to
Orwell i możliwość podglądania ludzi
w każdej sytuacji. Big Brother, ale
gorszy. Gorszy, brutalniejszy, bo w naszych głowach, od maleńkości, od
najmłodszych lat. Bez możliwości zmiany decyzji bądź przedsięwzięcia własnego
imperatywu. Przerażający, ale dobry. Kłaniam się autorowi. (Dodam tylko, że Bobasy te usytuowane są w malowniczej
części miasta nad Wełtawą w Kampa Parku). Autor? Ponownie David Černý.
MIEJSCE I
Najwspanialszy
pomnik o bardzo wymownym przesłaniu. Wspaniały i genialny mimo tego, iż
przedstawia Ofiary Komunizmu.
Znajduje się on u wejścia na wzgórze Petřin
przy ulicy Ǔjezd w dzielnicy Malá Strana.
Autorem jest Olbram Zoubka oraz Jan Karel i Zdenka
Holzel. Niby nic – siedem figur rozstawionych na schodach u wejścia do
parku. Te ciała im są dalej od siebie wydają się bardziej zniszczone, „zepsute”,
jakby coś pożerało je od środka. Tracą kończyny, ich ciała wraz z oddalaniem
się od widza stają się puste, pozbawione duszy. Wzdłuż centrum pamięciowego
biegnie taśma wykonana z brązu, która określa szacunkową liczbę osób
dotkniętych komunizmem – ok. 205 tys. aresztowanych, ok. 4500 osób zmarłych w
więzieniach, ok. 600 „figur” zastrzelonych. Na brązowej taśmie wyryto napis:
„Pomnik ofiar komunizmu jest przeznaczony
dla wszystkich ofiar, nie tylko tych, którzy zostali uwięzieni lub zamordowani,
ale także tych, których życie zostało zrujnowane przez totalitarny despotyzm.”
Nawet Pomnik
Holocaustu w Berlinie nie wywarł
na mnie takiego wrażenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz