Po przespanej nocy w towarzystwie
szumiącego wodospadu (działał idealnie na spanie po ciężkim dniu) wybraliśmy
się promem z Lysebotn do Bratelli za cenę 65 NOK. Podróż szybka, bezproblemowa, a do tego towarzyszył
nam wschód słońca, ponieważ prom odpływał o godzinie 7:00 z przystani w
Lysebotn. Wspaniałe widoki i refleksy słoneczne
pojawiające się na fiordach nastawiły nas od razu pozytywnie do całego świata!
Odbijające się wzniesienia klifów w tafli krystalicznie czystej wody to było to
wszystko, czego nam było potrzeba po nocy w namiocie!
Po drodze natknęliśmy się również
na łańcuchy. Trzeba przyznać, że
były one tam niezbędne i bez nich przedostanie się na drugą stronę skały byłoby
niemożliwe. Kto ma lęk wysokości będzie mieć problem, ale można na to spojrzeć
również z innej strony. Ciężko byłoby się wracać mając przed sobą tak piękne
widoki. ;) Inną sprawą jest to, że ćwiczymy mięśnie i się dotleniamy na świeżym
powietrzu, co ma zbawienne skutki dla naszego organizmu. Co do czystości
powietrza w Norwegii – myślę, że nikt nie będzie mieć ku temu wątpliwości. ;)
Po około dwóch godzinach
wspinaczki i spotkaniu w środku lasu na fiordach dwóch przystojnych kóz oraz
czterech włochatych owiec (gdyby nie dzwoneczek na jednej z zacnych szyj w
ogóle nie mielibyśmy pojęcia o ich istnieniu, gdyż zaszyły się w dziczy i
zachowywały incognito) wyjdziecie na „grań”. Idąc szczytami fiordów,
patrząc na zatokę Lysefjorden można pomyśleć, że trafiło się do innego
świata. Spokojnego, odizolowanego od reszty sfery i wyjątkowo dzikiego.
Spotkaliśmy motyle, wrzosy (nawet czerwono – białe), mieliśmy okazję popatrzeć
na promy i statki z góry. Widoki przepiękne, powietrze rześkie, a woda
wyjątkowo smaczna. Niby tylko woda ze strumyka, ale w takich okolicznościach
wszystko pachnie, a także smakuje lepiej.
Cała trasa zajmuje średnim tempem – można to
określić jako nie za szybko, nie za wolno – ok. 7 godzin. Generalnie tego
szlaku nie polecamy podczas deszczu –
jest stromy, czasami podchwytliwy i na śliskich skałach możecie sobie zrobić
krzywdę. My mieliśmy jedną, dłuższą przerwę (30 min.) oraz kilka postojów na
zaczerpnięcie tchu i odpoczynek dla naszych mięśni. Udało nam się również raz
stracić szlak z oczu na rozsypanych głazach. Jednakże cała wyprawa miała cel –
cel, który osiągnęliśmy! Oczywiście trasę na Preikestolen można
rozpocząć przy restauracji (w dwie strony ok. 3,5 –4 godzny), lecz uważam, że
należy sobie stawiać pewne punkty, które następnie będzie można odhaczać. ;)
Satysfakcja jest o wiele większa, a po drodze z Bratteli napotkacie w podobnym
terminie wrześniowym grzyby – co najmniej! – wielkości dłoni!
Preikestolen
to dosłownie ambona. Ambonę nawet nieźle przypomina, a to, co niej
najciekawsze i przyciągające uwagę to fakt, iż jest klifem, nie za wielką półką
skalną o wymiarach 25 x 25 metrów zawieszoną i wysuniętą ok. 604
metry nad poziomem tafli wody. Położona na Lysefjordem, Lyfylke
pozwala podziwiać okoliczne, piękne widoki, a także idealnie nadaje się na
koncert muzyki poważnej, którego możecie wysłuchać na naszym filmiku na FB. ;)
Preikestolen jest nie najmłodsza, ponieważ powstała ok. 10 tysięcy lat temu poprzez pęknięcie skały, co z resztą widać
wyraźnie na zdjęciu z góry. Satysfakcja i uśmiech na twarzy gwarantowane, ale
nie tylko to… Po dotarciu na górę oraz po zdjęciu plecaka na moich plecach na
czarnej koszulce pokazały się „zacieki” od soli*. Zwrot jest dosłowny –
spocicie się milion razy, ale naprawdę warto!

Mała rada: połóż się na brzegu
skały, przyciągnij się na samą krawędź tak, aby Twoja głowa i część barków
wystawała poza nią. Popatrz od góry do dołu, bardzo powoli, do samego dołu.
Poczujesz, że spadasz! Niesamowite uczucie! Oczywiście – wychylasz się na tyle,
na ile poczujesz się pewnie, bo oczywiście żadnych zabezpieczeń na samym Pulpit
Rock nie ma, ale warto… ;)
Krajobraz księżycowy
z poutykanym w pęknięciach mchem.
Trasa spod restauracji
(ok. 1 godzina drogi od Stavanger) oraz budynków Norweskiego Towarzystwa
Turystyki Górskiej wynosi 3.8 km, a jej różnica wysokości to 350 metrów.
Przystosowana do ogromnej ilości turystów (my z Bratelli do Pulpit Rock
spotkaliśmy 7 osób, tutaj wszystkich było jak mrówek) z stworzonymi schodami,
poręczami, a także kładkami drewnianymi. Na Preikestolen tą trasą wchodziły
psy, starsze panie o kulach, a także dwóch panów wbiegało szybkim tempem. Trasa
nie jest wymagająca, ale malownicza. Jeśli nie lubisz tłumów, preferujesz ciszę
i spokój to wybierz opcję dłuższą i ciekawszą, ale tylko podczas słonecznej
pogody.
Żółwik, czyli cały
domek na plecach.
Rozglądajcie się na swoich
wyprawach – my spotkaliśmy wielu sympatycznych rodaków, z którymi wymieniliśmy
nasze doświadczenia, a w dalszym podróżowaniu jest to niekiedy konieczne. ;)
* koszulka była w 100% bawełniana, swój „zapaszek”
straciła po 3 praniu, ale jakoś już nie mam do niej zaufania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz